Kosztowanie indonezyjskich dań, takich jak np. lalapan*, to dla Europejczyków w pewnym sensie unikalne doświadczenie. Przejeżdżając ulicami indonezyjskich miast i wioseczek, po drodze możemy natknąć się na wielu przydrożnych sprzedawców oferujących tego typu uliczne jedzenie. Ich budki otwierane są zwykle tuż po zachodzie słońca.
*Lalapan – smażony kurczak lub sum podawany z ryżem, gotowanymi lub surowymi warzywami i indonezyjskim sosem sambal (sosem chili).
Obecnie przebywam na Bali i zdecydowanie mogę potwierdzić, że uliczne jedzenie na tej wyspie nie różni się tak bardzo od tego, co możemy znaleźć na przykład w Malang (Jawa Wschodnia). To dlatego, że wielu tutejszych przydrożnych sprzedawców głównie pochodzi z Jawy.
Prawdę mówiąc, lalapan nie jest moim ulubionym daniem w Indonezji. Jednak często kupuję go ze względu na zawartość białka i dodatek warzyw (nawet jeśli jest to tylko mały kawałek ogórka, pomidora lub kapusty, bo właśnie tak często podawane są tu dodatki warzywne).
Kiedy ostatni raz wybrałam się do Denpasar, stolicy Bali, zatrzymałam się po drodze przy jednej z tych indonezyjskich knajpek, serwujących lalapan, aby rzucić co nie co na ząb.
Cóż, dla większości przyjezdnych, w tym dla mnie, lalapan jest zbyt tłusty. Kiedy coraz więcej Europejczyków, zwłaszcza młodych ludzi, unika spożywania oleistych potraw, jednocześnie starając się prowadzić aktywny tryb życia, w Indonezji nadal zbyt mało osób interesuje się tą tematyką. Tutaj jada się wszystko “prze” i “za” – za tłuste, przesłodkie i za słone.
Jednak z drugiej strony, lalapan to lalapan, prawda? 😉 Tym, co wyróżnia lalapan Lamongan od jego innych rodzajów, jest przede wszystkim wielkość kurczaka. Tutaj w pakiecie dostaniemy całe udko lub pierś z kurczaka, a za jedną porcję zapłacimy 13 000 IDR – 20 000 IDR (ok. 4-6 zł).
Mimo to, uważam, że w większości przypadków kurczak lub rybka są zdecydowanie za długo podsmażane, a mięso jakie dostajemy na talerzu jest zbyt suche i nie ma go tak dużo.
Tymczasem jest jeszcze jedna istotna różnica miedzy lalapanem Lamongan a innym lalapanem, którego możemy znaleźć w Indonezji. Mowa oczywiście o słynnym sambal (sosie chili). Rzeczywiście sos jaki podawany jest razem z lalapanem Lamongan zawiera więcej pomidorów, co sprawia, że jest nieco łagodniejszy. Osobiście uważam, że to naprawdę duży plus! Nadal nie jestem wystarczająco silna, aby rozkoszować się daniami z dodatkiem ostrego indonezyjskiego sosu.
Szczerze mówiąc, to wciąż trudno jest mi przyzwyczaić się do jedzenia dań z dodatkiem pikantnego sosu. Dla większości moich indonezyjskich przyjaciół bardzo ostry sambal to tak jak dla mnie sos pomidorowy. Nie raz zastanawiam się jak oni są w stanie to jeść, kiedy w moim przypadku malutki dodatek sosu chili powoduje, że płaczę i zawsze mam problemy z
dokończeniem mojego jedzenia. Ale kto wie, może któregoś dnia będę w końcu w stanie zjeść te pikantne indonezyjskie dania razem z nimi. Na razie jednak ryż i kurczak powinny mi wystarczyć.
A propos warzyw. Tutaj też trzeba z nimi nieco uważać. Kiedy nie jestem pewna, czy podane w indonezyjskiej knajpce warzywa zostały umyte w wodzie z butelki, czy z kranu, po prostu ich nie jem. Tak dla bezpieczeństwa. Myślę, ze jest to lepsza opcja niż chodzenie do toalety
tam i z powrotem (jeśli wiecie o czym mówię). Raz zjadłam już taką umytą wodą z kranu sałatę i zgadnijcie, co się stało.
Tak jest! Przez kilka dni toaleta była tylko moja.
Rzeczywiście dla Europejczyków w niektórych przypadkach używanie wody z kranu w Indonezji może być nieco ryzykowne. Jednak kiedy mam już pewność, że warzywa rzeczywiście zostały umyte w czystej wodzie, zajadam się nimi jak tylko mogę. I naprawdę są bardzo smakowite!
Wielu Indonezyjczyków uważa też, że dobrze jest jeść taki lalapan jednocześnie po pijąc zimnymi napojami, jak np. mrożona herbata lub zimny sok pomarańczowy. Osobiście jednak nie trzymam się tej zasady i sama nie wiem dlaczego, ale zwykle do lalapanu wybieram coś ciepłego. Przeważnie jest to ciepły sok pomarańczowy, który zawsze dodaje mi dużo energii!
Ach, i jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. W Indonezji dodawanie cukru do napojów, herbaty, czy kawy to zupełnie normalna rzecz (tak normalna jak np. jedzenie zupy łyżką). Dlatego moje pierwsze słowa, których nauczyłam się w Indonezji, to nie “dzień dobry”, czy “dziękuję”, a właśnie tanpa gula, co oznacza “bez cukru”. I jestem pewna, że po przyjeździe do Indonezji i Wy przyswoicie te słowa dość szybko.
Podsumowując. Lalapan nie jest ani zły, ani bardzo smakowity. Po prostu przeciętny. Nadal jest to danie mojego drugiego wyboru. Kiedy nie mam już czasu na gotowanie, albo trudno jest w danym momencie znaleźć coś innego do jedzenia, w takich przypadkach na horyzoncie pojawia się właśnie lalapan, którego budki na indonezyjskich ulicach znaleźć można do późnych godzin nocnych.
No cóż, będąc w Indonezji warto spróbować go chociaż ten jeden raz! Hm..a może już się nim zajadaliście?